pankamil


John Wick 2 — recenzja

12 lutego 2017 | Kamil Kozłowski | 2 minuty | #film

Kojarzycie te filmy akcji, w których podczas walki bohaterowie raz na kilka ciosów rzucają żarcikami, żeby urozmaicić widowisko? U Johna Wicka walczący milczą, żeby nie odwracać uwagi od ucieleśnionej wspaniałości, którą stworzyli choreografowie i kaskaderzy.

John Wick 2 to pokaz wybornie zrealizowanych scen akcji, w którym jedynym powodem istnienia fabuły jest połączenie tego wszystkiego w całość. Ale nie jest to zła fabuła. Dobrze rysuje motywację głównego bohatera i charaktery postaci pobocznych.

Pomimo prostoty narracji, nie brakuje miejsca na bardzo wyraźne budowanie własnego uniwersum. Film rozgrywa się w świecie wypełnionym płatnymi mordercami, i poświęca sporo czasu na prezentowanie reguł i infrastruktury, które zapobiegają sytuacji, w której wszyscy by się nawzajem pozabijali w 10 minut. A zdecydowanie daliby radę – oglądanie ich w akcji nie pozostawia wątpliwości. W tak zbudowanym świecie rodzi się fabuła, w której główny bohater, próbujący zerwać z fachem zabójcy, już drugi raz zostaje wciągnięty do akcji.

Dialogów jest tu bardzo niewiele. Postacie albo przekazują sobie informacje, albo rzucają one-linerami. Od czasu do czasu ktoś opowiada o historii swojego życia, ale poza tym komunikacja to głównie znaczące spojrzenia. Mimo to, filmowi udało się skutecznie zbudować dużą paletę charakterystycznych person, które nie wypadły mi z głowy zaraz po wyjściu z kina (pomimo, że zdecydowana większość z nich nie otrzymała nawet imion).

Jak można się domyślić, jest to bardzo wizualne widowisko. Tak jak ostatnio, film został nakręcony i zmontowany z ogromnym pietyzmem. Akcja jest jeszcze bardziej widowiskowa, i zwyczajnie większa, niż ostatnio. Filmowcy dostali dokładnie dwa razy większy budżet, i dobrze to widać. Mimo to, nie skusili się na “ulepszenie” tego wszystkiego za pomocą CGI – to, co dzieje się na ekranie, jest zawsze prawdziwe.

Kiedy coś się dzieje, to widać wszystkie szczegóły, bo na dobrą sprawę twórcy nie mają nic do ukrycia – pościgi i bijatyki zostały zrealizowane tak dobrze, że nie trzeba trząść kamerą i rwać taśmy filmowej, by ukryć sztuczność. No i Keanu Reeves osobiście uczestniczy w większości popisów kaskaderskich. Ba, przeszedł szkolenie bojowe by realistycznie posługiwać się bronią, i prawidłowo przeładowywać ją przed kamerą (i kamera również na takich rzeczach się skupia). Do tego lokacje wyglądają świetnie, zwłaszcza gdy szaleje w nich oświetlenie (mamy kolejną, świetną, sekwencję “klubową”), albo gdy akcja rozgrywa się w pokoju wypełnionym lustrami, jak w Wejściu Smoka.

Natomiast problemem nowego Wicka jest to, że cały początek poświęca na kończenie wątków z poprzedniego filmu (co i tak nie ma to szczególnego wpływu na resztę wydarzeń, a trochę psuje pierwszy akt). Koniec zaś jest już głównie set-upem pod następną część. Widać wyraźnie, że JW2 jest środkowym elementem w sadze, i nie pozwala mu to być aż tak satysfakcjonującym jak być powinien. Do tego zawiązanie fabuły w pierwszej części było zwyczajnie lepsze niż tutaj. Zadanie bohatera było bardziej osobiste, a przez to oglądanie go – bardziej emocjonujące.

Dlatego, choć “dwójka” przewyższa oryginał pod każdym innym względem, to i tak w moim sercu poprzedni film pozostaje na szczycie.

Stało się to, czego wszyscy życzyli twórcom po ostatnim filmie – zamienił się w sagę, z własnym filmowym uniwersum, która przy sprzyjających wiatrach zamieni się w regularny tasiemiec ze spin-offami etc. I po obejrzeniu drugiego filmu z cyklu, jeśli poziom wciąż ma być taki jak tutaj, życzę twórcom, by się to udało.

Kamil Kozłowski

Kamil Kozłowski

Uwielbia poznawać mało znane fakty z historii kina i łączyć je w większe historie. Dlatego prowadzi bloga, którego właśnie czytasz.

Jest inżynierem informatyki i obecnie pracuje na tytuł magistra na Politechnice Łódzkiej. Zawodowo programuje gry komputerowe, jednak kino pozostaje jego ukochaną dziedziną sztuki.


Dołącz do dyskusji:

Zobacz popularne wpisy: